„Wasz copywriter połyka końcówki” -----"Niech copywriter zawsze szczytuje przed wlaniem i po wlaniu" -----"Tak ułożony tekst daje efekt zwisania w powietrzu, co na to copywriter?"----- "List mailingowy proszę przekazać copywriterowi, żeby go wyklarował"----- „Copywriter pisze jakimś dziwnym fontem” -----"Tekst jest za oszczędny w słowie, dlatego prośba, żeby copywriter wykorzystał całą szerokość strony"----- "Nie wiem jak to ująć, napiszmy to po copywritersku" -----"W layoucie nie widać entuzjazmu grafika i polotu copywritera" -----"Podesłany tekst proszę zmodyfikować marketingowo, a następnie przekazać copywriterowi, żeby go odmarketingowił i przekuł na język korzyści"----- „Potrzebujemy copywritera, który ma zacięcie prawnicze i zna się na środkach ochrony roślin”----- „Czytając ten list, ma się wrażenie, że copywriter chce szybko skończyć”
Ło matko! Im więcej tutaj takich wpisów czytam tym bardziej czuję się ogłupiona i przyzwyczajona do nonsensu. Serio - wejście na ten blog to jak podróż wehikułem czasu do Orwellowskiego roku 1984 i cudownej nowomowy. Pomijam już posługiwanie się słowami niezrozumiałymi przez ludzi.
OdpowiedzUsuńAle... moja branża też grzeszy i Pani od PR wymyśliła swego czasu coś takiego: "językowe procesy biznesowe". Kto wie co to jest niech rączkę w górę da, bo ja do tej pory rozumiem pojedyncze słowa lub pary ale nie całokształt.